Przebicie się przez zatłoczony Londyn
tym razem wcale nie było tak uciążliwe. Zapewne właśnie ze względu na to, że
siedziałam w samochodzie z moim ukochanym przyjacielem, który zawzięcie
opowiadał o ostatnich miesiącach w jego życiu. Przy okazji nie pomijał
szczegółów dotyczących zespołu. I chociaż o większości z tych spraw zdążył już
wspomnieć podczas licznych rozmów telefonicznych, to wcale mi ten drobny fakt
nie przeszkadzał. Uwielbiałam Nialla. Podobnie z resztą, jak pozostałą trójkę
chłopaków z One Direction. Był tylko
jeden, paskudny element, którego nienawidziłam. Nie wspominałam nawet jego
imienia. Nie warto było. Złamał moje serce, zabawił się. Trudno. Nigdy mu tego
nie wybaczę, ale nie mam powodu obrażać się za to na resztę cudownych ludzi, z
którymi wręcz uwielbiałam spędzać czas.
Dopiero koło godziny dwudziestej udało
nam się zajechać do nowej posiadłości chłopaków. Siedząc w Polsce słyszałam
różne plotki na temat ich nowych mieszkań, które rozsiane były po całym
Londynie. Paparazzi zrobili nawet kilkaset zdjęć na dowód, że wszystko co dobre
kiedyś musi się skończyć. Jak widać był to jedynie kolejny chwyt managementu,
by pozbyć się natrętnych fanek pukających do tych poprzednich drzwi.
Najważniejsze, że osiągnęło efekt. A tak przynajmniej mogło się zdawać, skoro
nie widziałam jeszcze żadnych nastolatek z transparentami oraz fotoreporterów.
Odrobina prywatności została odzyskana.
Dom nie wyróżniał się spośród
pozostałych w tej okolicy. Był otoczony wysokim żywopłotem, a dostępu na
podjazd broniła wysoka, stalowa brama. Niall wykorzystał swoje magiczne
zdolności (właściwie, to skorzystał z pilota do otwarcia wrót do piekła. To
jego słowa, nie moje!) i już po chwili przeklinałam głośno, kiedy mój zimowy
but wpadł w kałużę. Anglia. Zamiast tony śniegu, hektolitry deszczu. Oczywiście
Horan nie kwapił się, by pomóc mi w jakikolwiek sposób. Miałam ochotę wskoczyć
mu na barana i w taki właśnie sposób zjawić się we wnętrzu domu, ale niestety…
Irlandczyk zdecydował się wziąć za moje walizki. Zupełnie, jakby nie mogły
poczekać. No trudno. Na całe szczęście dębowe drzwi okazały się otwarte, a moje
nozdrza natychmiast wypełnił przyjemny zapach świąt.
-
Hej ludzie, Juls do nas przyjechała! – Zawołał Niall prosto do mojego ucha,
przez co o mały włośnie ogłuchłam. Chociaż to jeszcze nie było najgorsze.
Wcale nie zdziwiłam się kiedy do
przedpokoju wpadł Louis. Zaraz za nim pędził Liam, więc nie mogło się to dobrze
skończyć. Obaj nie wyrobili na śliskich panelach i już po krótkiej chwili dało się
usłyszeć głośny jęk bólu. Jako ostatni po schodach zszedł Zayn, a kąciki jego
ust unosiły się w delikatnym uśmiechu. Dał susa nad „zwłokami” swoich kolegów i
już po chwili tulił mnie mocno.
-
Jak się czujesz? – Zapytał szeptem, odgarniając kilka kosmyków z mojego
policzka. Wzruszyłam obojętnie ramionami. Nie pytał o zdrowie. W dalszym ciągu
dręczyły go wyrzuty sumienia, że tak bardzo kibicował mojemu związkowi ze
Stylesem. No cóż, wszyscy dali się zwieść tym słodkim, zielonym oczętom, które
przy najbliższym spotkaniu planowałam wydłubać widelcem.
-
Julia, Juls, słońce! – Oho, Tomlinsonowi udało się wreszcie podnieść z podłogi.
– Niech no ja się tobie przyjrzę. Urosłaś? No pewnie! Trochę skróciłaś włosy.
Przybyło tobie kilka zmarszczek, ale chyba schudłaś. I gdzie te radosne
iskierki w czekoladowych oczętach?! Dziewczyno, spędzasz najlepsze święta w
swoim rodzaju! Powinnaś skakać z radości.
-
Trudno skakać, kiedy mnie tak mocno ściskasz i trzymasz kilka centymetrów nad
podłogą – zauważyłam.
Kiedy Lou się opanował, przyszło mi
przywitać się razem z Liamem. On również miał w planach połamanie kilku moich
żeber, ale dość szybko udało mi się wyplątać z jego objęć. Następnie zostałam
poprowadzona do kuchni, gdzie przyjemnie pachniało pieczonymi pierniczkami. Na
wszechobecny chaos postanowiłam nie zwracać uwagi. W przypadku tej piątki to
była norma. Chaos i totalna masakra!
-
Musisz spróbować – zarządził Lou, stawiając przede mną miskę z czymś brązowym.
Zerknęłam niepewnie na zawartość, a następnie na Tomlinsona.
-
Daj dziewczynie spokój. Zmęczona jest pewnie. – Niall, mój wybawiciel! – Chodź
Juls. Pokażę tobie, gdzie będziesz spała.
-
Zdecydowanie bardziej wolałabyś to zjeść – zapewniał mnie szatyn, ale
zdecydowanie bardziej wolałam udać się z Horanem na piętro.
Nigdy nawet nie próbowałam wierzyć w
normalność chłopaków z One Direction.
Na ścianach dostrzegłam zwariowane fotografie całej piątki. Ukazywały one całą
prawdę. Duże dzieci. Co ani trochę mi nie przeszkadzało! Miło przecież raz na
jakiś czas spędzić w takim gronie kilka chwil. Totalne oderwanie od
rzeczywistości, koniec problemów, zmartwień i tak dalej.
Na piętrze podłoga wyłożona została
miękkim dywanem. Na drzwiach prowadzących do poszczególnych sypialni
umieszczone zostały tabliczki z imionami. Jeśli chodziło o pozostałe
stwierdziłam, że są to łazienki. Ewentualnie jakieś pokoje na trofea chłopaków.
-
Nasza gościnna sypialnia jest w totalnej rozsypce po ostatniej imprezie –
mruknął Niall, wskazując na te ostatnie drzwi, mieszczące się w samym końcu korytarza.
– Domyślam się, że nie chcesz zająć sypialni Harry’ego… Właściwie nikt nie chce
– zaśmiał się cicho. – Więc zamieszkasz u mnie, a ja przeniosę się na kanapę w
salonie.
-
Pogrzało cię Horan. – Przewróciłam oczami, wchodząc do królestwa Irlandczyka. –
Twoje łóżko jest przeogromne i zmieścimy się na nim we dwójkę. Poza tym nie
pierwszy raz będziemy spać razem.
-
I dlaczego mnie to wcale nie cieszy? – Mruknął, pchając mnie na łóżko. Jak to
dobrze, że chociaż materac miękki. Po chwili położył się obok, wbijając śliczne
patrzałki w biały sufit. – Ostatnio zepchnęłaś mnie z łóżka dwa razy, kopnęłaś
tam, gdzie nie powinnaś, a do tego chrapałaś.
-
O przepraszam! – Uniosłam się na łokciach. – Ty chrapałeś i właśnie dlatego
zrzuciłam ciebie z łóżka. A kiedy to nie skutkowało to pomyślałam, że…
-
Nie kończ, Juls. Te wspomnienia są w dalszym ciągu bolesne.
-
Nie wątpię.
Przez kolejną godzinę leżeliśmy na
łóżku, wspominając stare, dobre czasy. Naszą znajomością prasa żyła przez wiele
miesięcy. Niepotrzebnie głupi Styles wspomniał, że to właśnie dzięki Horanowi
się poznaliśmy. Ale przecież nawet po zdobyciu sławy nie mógł zapomnieć o
swojej przyjaciółce. Nie byłby wtedy sobą. Ba, on nawet znalazł mi wakacyjną
pracę w Londynie w jednej z kawiarni, do której przychodził praktycznie każdego
dnia. Nigdy mnie nie zawiódł. Bez względu na wszystko… był Niallem z piątej
klasy podstawówki, którego uwielbiałam nad życie.
-
Hej misiaczki. – Do środka zajrzała głowa Liama. – Zamówiliśmy pizzę i
pomyślałem, że pewnie jesteście trochę głodni.
-
Jedzenie!
Tak, jeśli o to chodzi, Horanowi dwa
razy powtarzać. Zanim ja zdążyłam się podnieść z łóżka, on już był w kuchni i
kłócił się z Zaynem. Payne rozłożył bezradnie ręce, uśmiechając się przy tym
nieznacznie.
-
Jak to jest z tobą i Danielle, co? – Zapytałam, zanim w ogóle zdążyłam ugryźć
się w język, ale tyle się słyszało o ich rozstaniu, powrocie i tak ciągle. –
Nie, przepraszam! Nie powinnam…
-
Och, daj pokój. – Liam machnął ręką. – Układa nam się wspaniale. Pewnie sama to
potwierdzi jutro, kiedy przyjdzie na kolację.
-
Więc planujemy jakąś kolację?
-
W Polsce chyba obchodzicie coś takiego, jak wigilia, prawda?
I wtedy właśnie po raz pierwszy poczułam się naprawdę
szczęśliwa.
I jak tam święta Wam mijają? Wszyscy otrzymali upragnione prezenty? :) Na kolejny zapraszam już jutro!
O ! Jak ja czekałam xD No to jedziemy z tym koksem. Święta mijają wspaniale, dostałam wymarzony prezent i spędziłam fajnie czas z rodziną. Jest okey. A u Ciebie?
OdpowiedzUsuńWracając do notki. Podobała mi się. Baardzo. Niall jest taki uroczy. Uwielbiam takie opowiadania. I jutro kolejny! Boże. Spełniasz moje marzenia! XD Mam ogromny zaciesz po świętach, nie przejmuj się ^^ No, to ja czekam do jutra :)
[recover-from-loss.blogspot.com]
Trzymaj się!
To opowiadanie mnie oczarowało. Generalnie nie przepadam za świętami, ale te są fantastyczne, bo znalazłam już drugiego bloga z opowiadaniem, które mnie urzekło! Niecodzienna fabuła (w tym przypadku świetna), niemęczący styl, ciekawie opisane... a to wszystko sprawia, że masz moje serce ^^ będę tutaj wpadać i czytać ;) poza tym pozwolę sobie dodać Twojego bloga do swojej zakładki "polecane", bo naprawdę warto przeczytać!
OdpowiedzUsuńŻyczę weny ;*
Przepraszam za SPAM, ale u mnie news :)
OdpowiedzUsuń[recover-from-loss.blogspot.com]
Oj, bardzo podoba mi się Niall w roli najlepszego przyjaciela Juls! Jest taki słodki, do schrupania! I jego poczucie humoru ( wrota do piekieł mnie rozwaliły ), dowcipy. Horan jest po prostu cudowny tutaj, nie da się tego zakwestionować.
OdpowiedzUsuńCod o Harry'ego..ciekawe, co zrobił. Skoro Juls tak źle go wspomina, musiał nieźle zabalować. Tylko.. w jaki sposób..? Czytam dalej, mam nadzieję, że rozwiejesz moje wątpliwości szybko! :)
zapowiada się naprawdę fajnie :D
OdpowiedzUsuń